Reforma prawdę ci powie czyli słów kilka na początek edukacji.
Wszyscy zaaferowaliśmy się reformą oświaty w naszej szkole, ale jak zwykle nikt nie zadał sobie trudu, aby się zastanowić czy to o co się kłócimy ma właściwie jakiś głębszy sens. W moim życiu przeżyłem już kilka reform oświatowych i zmian, które miały nas posunąć znacząco do przodu w systemie edukacji. Jako kraj mieliśmy stać się drugą Japonią, a nasze dzieci uczyć się tak jak na to zasługują.
Co z tego wynikło widać na załączonym obrazku. Zwolennicy PIS wychwalając reformę, twierdzą , iż zrobi cuda i od razu będzie super. Zwolennicy PO są przeciw i wszystko co z reformą związane krytykują w czambuł byle tylko dopiec PIS. Niestety i jedni i drudzy nie pochylili się nad szczegółami, które jak zwykle są najważniejsze.
Bo przecież to, czy szkoła ma 6 klas czy 8 to powinno być ostatnim akordem dyskusji o edukacji. Najpierw zastanówmy się co, dlaczego i jak uczyć , a potem ustalajmy szczegóły. Czy tym osobom od wielkich reform nikt nie powiedział, że oświata to wiele naczyń połączonych, z których jedno jest od drugiego zależne, a rozmiar budynku ma znaczenie znikome. Przez cały XX w i początek XXI zrobiono wiele badań i wiele krajów wyciągnęło z nich wiele konstruktywnych wniosków, ale czy u nas ktoś się nad nimi w ogóle zastanowił ?
Czy ktoś pracując nad wcześniejszą reformą, lub obecną zadał sobie jakieś pytania i potrafił na nie odpowiedzieć.
Przynajmniej wypadało by zadać sobie pytania następujące :
- Jaki poziom chcemy osiągnąć w wieku 15 lat
- Jakie kompetencje mają posiadać nasze dzieci po ukończeniu 15 roku życia
- Czy w dzisiejszym świecie potrzebujemy uczyć czegoś czy tylko nauczyć jak się uczyć
- Czy wyznacznikiem sukcesu jest średnia arytmetyczna, czy może musimy szukać indywidualności
- Czy sposób wyławiania talentów w naszej szkole jest odpowiedni i odpowiednio stosowany
- Co to znaczy zrównoważony rozwój i czy wszystkie przedmioty są równie ważne
- Czy przedmioty ścisłe takie jak matematyka, fizyka i chemia mają być na równi z Historią i WOS
- Czy w dobie innowacyjnej gospodarki opartej na bazach danych i internecie, potrzebna jest nam armia socjologów, pedagogów czy sprawnych informatyków z wysokim poziomem IQ
Następnie jak ustalimy odpowiedzi na te pytania, powinniśmy postawić kolejne – Jak do tego doprowadzić i w jakim czasie
Czy mamy do tego odpowiednie narzędzia /nauczycieli, proces kształcenia, proces wyławiania talentów, program stypendialny itp.
Może trzeba się zastanowić nad modelem szkoły typu SMS dla matematyków , fizyków itp.
Skoro ostatnie badania PISA wykazały, iż IQ naszych dzieci odbiega o 10 pkt od dzieci z Honkongu, Korei i Tajwanu to nie cieszmy się, że u nas jest w miarę dobrze, tylko wymyślmy jak za 10 lat ich wyprzedzić. Dlaczego jak w sporcie zajmujemy 4 miejsce na olimpiadzie to jest to dla nas porażka, a jak w edukacji zajmujemy 20 miejsce to się cieszymy. Przecież to znaczy, że nasz system przegrywa z kretesem, a tysiące naszych dzieci jest pozbawione możliwości edukacyjnych na odpowiednim poziomie. Dlaczego nikt nie bije na alarm, że Nobel z matematyki nigdy nie był dla nas, a także , że nie zanosi się aby był. Ilu mamy potencjalnych zdobywców medalu Fieldsa. Czy naprawdę jesteśmy tak głupim narodem, że wystarczy nam awansować do pierwszej 10 w rankingu FIFA, aby wszystkie ważne dla świata statystki pominąć .
Czy ktoś policzy, ile warta byłaby nasza gospodarka za 20 lat , gdyby podnieść średnią IQ naszych dzieci o 10 pkt w ciągu 10 lat, a ile byłaby warta gdyby podnieść o 20 pkt
Co moglibyśmy osiągnąć i jak zmieniły by się nasze dochody?
Może początek roku szkolnego to właśnie dobry czas na takie pytania?