Sport

Jak zostać olimpijczykiem?

Jak zostać olimpijczykiem?

data dodania: 2022-02-23 14:00:38

Co cztery lata jak rozbłyskuje znicz olimpijski czy to na letnich czy na zimowych igrzyskach wszyscy siadamy przez tv, aby pasjonować się wynikami naszych sportowców. Jednak nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, ile wyrzeczeń musiał ponieść ten młody człowiek, aby w ogóle na olimpiadzie się znaleźć nie mówiąc już o medalistach. Kiedyś w jakiejś książce wyczytałam, że wystarczy 10 lat, aby z zwykłego 10 latka, który jest średnio wysportowany zrobić olimpijczyka. Tylko trzeba spełnić kilka drobnych punktów.

Na początek wybrał bym 4 podstawowe:

  1. Odpowiednie dziecko
  2. Odpowiedni rodzice
  3. Odpowiedni trener
  4. Odpowiednia współpraca tych trzech pierwszych czynników.

 

Na pierwszy rzut oka wygląda to całkiem znośnie, bo kto nie chciał by mieć w domu olimpijczyka? Zastanówmy się więc głębiej co tak naprawdę w tych podpunktach siedzi i dlaczego to takie trudne?

Ad1. Co to takiego jest to odpowiednie dziecko? Może określenie nie było zbyt fortunne, bo przypomina troszkę robota, ale innego nie wymyśliłam. Otóż to określenie znaczy ni mniej, ni więcej tylko dzieciaczka w wieku 10 lat, czyli w 4 klasie który polubi daną dyscyplinę, będzie chciał ją uprawiać, będzie zdrowy i odporny na wszelkiego rodzaju różne kontuzje oraz będzie miał predyspozycje do danej dyscypliny. Z perspektywy naszego wieku /40-50 latków/ te dziesięć lat to już nie wygląda może tak drastycznie, ale zapewniam, że wieku 10 lat to strasznie długi okres czasu. Czasu, który prawie w całości będziemy musieli poświęcić na coś co na początku kochamy, ale z biegiem czasu co coraz bardziej nas irytuje, męczy i stresuje. To coś pozbawi nas czasu na zabawę, rozrywkę i z biegiem kolejnych lat będzie w coraz większym stopniu odciskać piętno na naszym życiu. Proszę nie mieć złudzeń wcześniej czy później pojawią się pierwsze porażki, rozczarowania i złości a na dodatek wtedy właśnie potrzebujemy najwięcej charakteru by wstać w sobotę rano na zajęcia i zaczynać znowu wszystko od nowa. Znowu ta sama rozgrzewka, te same schematy które znamy już od lat i których mamy już po dziurki w nosie. Jednak to i tak nic w przypadku, gdy nasz metabolizm nie działa idealnie lub gdy z natury jesteśmy łasuchem i cały czas musimy z tyłu głowy mieć naszą wagę, dietę i to wszystko co się z tym łączy. Jednak jak zdrowie jest ok a naszemu dziecku determinacji wystarczy to możemy zaczynać i wierzyć, że te 10 lat szybko minie.

Ad2. To już chyba każdy wie kto ma dzieci, że do tego, żeby wyrosły na wspaniałych ludzi potrzeba determinacji, zaparcia i mocnego charakteru, który czasami będzie musiał pokonać również swoje słabości, aby rano w wolną sobotę zawieźć swoją pociechę na trening lub wyjazd na zawody. O stronie kosztowej takiej decyzji nawet nie wspominam, ale warto, żeby każdy sobie zdał sprawę, że każda dyscyplina to ogromne wydatki. Nie ważne czy to szachy, siatkówka czy tenis stołowy. Zajęcia kosztują, wyposażenie kosztuje, zawody kosztują. Jako ciekawostki podam kilka przykładów. Tenis stołowy wydaje się, że poza kosztami zajęć niewiele może nas zaskoczyć, bo ile może kosztować taka rakietka. Otóż na początek od 500 do 1000 zł a potem to na ile nas stać i górnej granicy nie ma. Kolejny przykład szachy. Na pierwszy rzut oka wystarczy raz kupić szachy za 50 złotych i można trenować przez 5 lat. Tutaj jednak znowu pojawiają się inne problemy, bo żeby się rozwijać trzeba jeździć na zawody a te trwają czasami 4, 5 a nawet 7 dni i jak policzymy dojazd, zakwaterowanie itp. to zrobi się nam całkiem ładna kwota. Na koniec dodam tylko że dobre buty do siatkówki to koszt ok 500zł a buty w tej dyscyplinie to podstawa i mamy już pełny obraz tego jaki budżet musimy zgromadzić, jak chcemy na poważnie bawić się w sport.

Jednak żeby być sprawiedliwym trzeba dodać, że możemy starać się o dofinansowanie z klubu i kombinować na różne sposoby, aby te wydatki ograniczać jednak doliczając czas jaki rodzice muszą poświęcić na dowożenie, opiekę i wiele innych okoliczności to jest to wyzwanie z górnej półki.

Jednak trzeba pamiętać, że ujrzenie naszego dziecka z medalem na klacie to widok, którego nic nam nie zastąpi /”za wszystko inne zapłacisz kartą maestro” / więc pomimo wszystko jednak warto najwyżej na wczasy pojedziemy za rok a teraz wyślemy naszego milusińskiego na obóz sportowy.

Ad3. To sprawa tak oczywista, że właściwie nie ma o czym mówić. Dlatego też tylko kilka słów. Po pierwsze jak wybieramy już jakąś dyscyplinę to sprawdźmy, czy trenuje ją odpowiednia osoba. Nie wybierajmy miejsca treningu pod wpływem tego, że jest nam blisko i logistycznie będzie nam łatwo się zorganizować. Bo trener to coś więcej niż tylko zwykła niania, która ma przypilnować, żeby się nam nic nie stało. To sobą która może i powinna wycisnąć ogromne piętno na naszym dziecku. To osoba, która jak go zarazi swoją pasją to go po prostu może „zaczarować” i odmienić, ale równie dobrze może z naszego dziecka zrobić nieudacznika, który już nigdy więcej nie będzie niczego chciał trenować. No i najważniejsze nie każdy super trener, który wychował 5 olimpijczyków nadaje się do trenowania dziecka w wieku 10 lat. Proszę pamiętać, że tak jak i w życiu w trenowaniu na każdym etapie trzeba posiadać różne kompetencje. Czego innego wymagamy od 10 latka, który zaczyna a czego innego od 16 latka po 5 latach trenowania. Dyscyplina, technika, rozwój to niby proste sprawy, ale całkiem co innego znaczą na różnych poziomach wyszkolenia o czym nie wszyscy trenerzy nam powiedzą. Dlatego jak każdy wie „Pańskie oko konia tuczy”

Ad 4. No i oczywiście jak już te trzy pierwsze punkty nam zaskoczą i widzimy, że jest ok to pamiętajmy, że z biegiem czasu wszystkie te elementy muszą ze sobą współpracować jak dobrze naoliwiony mechanizm, który dział bez zarzutu. Dlatego musimy często się spotykać dużo rozmawiać i nie mieć przed sobą żadnych tajemnic. Oczywiście to wszystko nie od razu, ale z biegiem czasu musimy się docierać i być z sobą szczerzy nawet jak w którymś momencie przyjdzie czas na zmianę klubu czy trenera to pamiętajmy, że w naczyniach połączonych ciecz zawsze rozlewa się równomiernie więc zanim podejmiemy jakąś decyzje najpierw dobrze ją przedyskutujmy, przeanalizujmy i się nad nią zastanówmy. Bo czasem wystarczy niewielka zmiana, aby zrobić dwa kroki do przodu jednak proszę pamiętać, że równie łatwo jest nam zrobić trzy kroi w tył.

Czas wolny! Czyli co robić, jak nie ma co robić?

Czas wolny! Czyli co robić, jak nie ma co robić?

data dodania: 2022-02-23 14:01:25

Szkoda że ferie tak szybko się skończyły, ale podobno nic nie jest wieczne. W tym roku z różnych powodów moje dzieci cały tydzień zmuszone były spędzić w domy i żeby zapobiec totalnej destrukcji naszego domostwa musieliśmy zorganizować im jakoś ten czas. Oczywiście w miarę możliwości i czasu były łyżwy, sanki, tv i jakieś tam spacery, ale przez przypadek gwiazdą tego tygodnia zostało coś innego. Coś co już rzadko w dzisiejszych czasach staje się przebojem, a jak już to na krótką metę. W czasach tv, gier komputerowych i fb rzadko zdarza się, aby coś innego zawładnęło umysłem dzieci.

 

Otóż moje dzieci przez przypadek odkryły na nowo niesamowity świat gier planszowych i karty. Na początku z przymusu. Ponieważ musząc posprzątać swoje pokoje musieli skatalogować wszystkie gry i przygotować się do ich posprzątania. Pierwsze jednak każda musiała zostać wyciągnięta i sprawdzona czy jest w całości czy można jej się pozbyć, skoro przez rok nikt do nich nie zagląda. Co ciekawe okazało się, że tych gier to jest niesamowita liczba i jak wszyscy z pokoi powyciągali swoje zapasy to zrobił się ogromny stos. Skoro już postanowiliśmy je posprzątać to przed pozbyciem się każdej z nich postanowiliśmy, żeby jeszcze raz w każdą z nich zagrać i naocznie się zdecydować, że pozbywamy się jej z domu na stałe. Wtedy to właśnie nastąpiła metamorfoza. Zaczynając od zwykłego chińczyka potem były scrabble i niezawodny monopol. Zanim przeglądnęliśmy połowę to już moje dzieci tak się wciągnęły, że codziennie gra toczyła się do 1czy 2 po północy. Dodatkowo okazało się, że telewizor w ogóle nie jest potrzeby a gry komputerowe mogą jednak mieć konkurencje, bo od rana znowu zaczynają kolejne potyczki na planszy. Pewnie ciężko będzie to zainteresowanie utrzymać na dłużej jednak już sam fakt, że przez cały tydzień po 8 – 10 h dziennie moje maluchy siedziały przy stole i grały ze sobą rozmawiały, śmiały się i dobrze się bawiły było super. Oczywiście u nas jest łatwiej, bo mamy czwórkę w miarę w równym wieku co daje im możliwość równej rywalizacji. Jednak takie gry to super zabawa również dla dwójki, trójki czy singla /oczywiście jak rodzice się do tego włączą. Swoją drogą takie gry jak scrabble czy monopol to świetna zabawa również dla rodziców i naprawdę warto sobie to czasem przypomnieć. Kolejną nowością jaką „udało się nam odkryć” były karty. To najstarszy chyba i najprostszy sposób na zorganizowanie czasu wolnego. Tysiąc, 66, remik, kuku, kent itp. to po prostu wspaniała zabawa, która chyba jest nieśmiertelna i którą każdemu polecam.

Wszyscy rodzice cały czas zastanawiają się jak by to organizować czas swoim maluchom a najlepsze są najprostsze sposoby. Pytanie tylko czy ktoś o nich pomyśli. Ile w dzisiejszych jest rodziców, którzy organizują swoim dzieciom w sposób tak prosty jak gra w karty i czy gdzieś jeszcze młodzi ludzie spotykają się, żeby w nie grać. Może warto przypomnieć sobie czasy naszego dzieciństwa i nauczyć nasze dzieci grać w karty. W każdą z tych prostych gierek jesteśmy w stanie nauczyć się grać w ciągu 15 – 20min. A potem można w takiego remika rac przez cały dzień dobrze się bawić. Kolejna prosta gra to 1000 znany chyba wszystkim, prosty i łatwy do zrozumienia może być zabawą na cały dzień.

Oczywiście polecam również szachy/o nich już było w innym artykule więc nie będę się rozwodzić, bo to oczywiste w naszym domu/, warcaby, skoczek i wiele innych gier które mamy pochowane na półkach w szafach i na strychach. Czasem człowiek sam nie zdaje sobie sprawy z tego co posiada i szuka kwadratowych jaj a rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki.

No i na koniec ferii się okazało, że znowu szkoda że się skończyły i że znowu większość tych gier która przez rok nie była używana dalej musi zostać, bo nie było zgody, żeby je na stałe usunąć z naszego domostwa. Najciekawsze jest jednak to że moje dzieciaki pakując się dzisiaj do szkoły planują już kolejny weekend wypełniony grami planszowymi. Może ze względu na porządek dobowy to nie jest najlepsze rozwiązanie, ale cele edukacyjne są najważniejsze a resztą zajmiemy się innym razem.

ps.

Godzinna zabawa więcej powie ci o człowieku niż roczna rozmowa

PLATON